Branża z potencjałem

Akcje banków przez ostatnie miesiące były w cieniu spółek energetycznych.  Perspektywy dla branży zaczynają wyglądać jednak coraz bardziej interesująco, może więc bankom warto przyjrzeć się lepiej.

Po przejściach

Banki są jednym z dwóch sektorów najmocniej reprezentowanych w indeksie WIG20. Drugim jest energetyka.  Obie branże mocno ucierpiały w 2015 r., kiedy WIG20 poddał się głębokiej korekcie spadkowej. Przyczyną słabości banków były zmiany legislacyjne, te faktycznie dokonane i dopiero planowane: wprowadzenie podatku bankowego oraz ustawa frankowa, nad którą prace ciągle trwają. Bankom nie sprzyjały też rekordowo niskie stopy procentowe, które negatywnie wpływały na wynik odsetkowy i wypracowywany zysk netto.

Perspektywy się poprawiają

Na przełomie tego roku sytuacja uległa diametralnej zmianie. Energetyka odetchnęła po tym, jak z kłopotów wydobyło się górnictwo węgla kamiennego. Znikło wiszące nad branżą jak miecz Damoklesa ryzyko, że spółki energetyczne zmuszone będą do ratowania kolejnych kopalń. Co więcej, kiedy ceny węgla wzrosły i kopalnie zaczęły przynosić zyski, okazało się, że na dokonanych już przejęciach energetyka zarobiła.  W efekcie w okresie wakacyjnym notowania spółek energetycznych dynamicznie rosły i były siłą napędową rynku. W tej chwili są w fazie korekty, ale nie znaczy to, że ich potencjał się już wyczerpał.

Nieco inaczej wygląda to w przypadku banków. Podatek okazał się mniejszym obciążeniem niż wcześniej zakładano obawiano, część banki przerzuciły zresztą na klientów. Spadło oprocentowanie lokat, wzrosły natomiast marże kredytów hipotecznych. W efekcie wpływ podatku na wyniki był stosunkowo niewielki. Kolejne projekty ustawy frankowej były zaś coraz łagodniejsze, obniżając potencjalne koszty banków. Na dodatek w ostatnich miesiącach wyraźnie nabierać tempa zaczęła inflacja. Jeśli ten trend się utrzyma, RPP może zostać zmuszona do szybszej podwyżki stóp procentowych, niż planowany koniec 2018 r.

Technika może pomóc

Fundamenty banków prezentują się więc obiecująco, ale to nie wystarczy. Ważna jest jeszcze bieżąca koniunktura na giełdzie, a ta w tej chwili nie jest najlepsza. GPW zachowuje się w ostatnim czasie wyraźnie słabiej od otoczenia. Na największych parkietach świata trwa nieprzerwana hossa, a my zaliczamy męczące spadki. W wyborze momentu wejścia na rynek, a tym samym minimalizacji związanego z tym ryzyka, pomóc może analiza techniczna.

Jak widać na wykresie, indeks WIG-Banki od początku roku rysuje rozległą formację trójkąta zwyżkującego. Sygnałem kupna byłoby wybicie ponad górne ograniczenie formacji w okolicach poziomu 7700pkt. Byłby to średnioterminowy sygnał kupna, otwierający przestrzeń dla nowej fali wzrostów. Jej minimalny zasięg odmierzony szerokością trójkąta wskazuje na okolice 8500 pkt. Nie znaczy to jednak, że byki nie mogą sięgnąć po więcej. Jeżeli do prognozowania posłużymy się zasadą ruchu mierzonego (równość dwóch fal przedzielonych formacją techniczną) wzrostowy potencjał sięga pod 9 000 pkt. Będzie to oczywiście cel średnioterminowy, czyli jego osiągnięcie zajmie miesiące. No i co najważniejsze, najpierw musi dojść do wybicia w górę z trójkąta. Najlepiej by był to ruch dynamiczny i poparty wysokim obrotem. Wtedy sygnał będzie wiarygodny, a prawdopodobieństwo realizacji pozytywnego scenariusza wysokie. Zawsze trzeba też brać pod uwagę wariant negatywny. Wyłamanie z trójkąta dołem byłoby sygnałem sprzedaży, który groziłby rozwinięciem większego ruchu spadkowego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.