Złe sygnały nadchodzące w ostatnim czasie z Chin spowodowały niemałe załamanie na rynkach: spadały ceny akcji, surowców, notowania walut rynków wschodzących a także ceny ropy. Wynika z faktu, iż Chiny importują około 11% światowej ropy, blisko 57% miedzi i niemal 65% rudy żelaza.
Ludowy Bank Chin podjął ważne decyzje
Wszystko zaczęło się gdy chiński bank centralny (Ludowy Bank Chin) nieoczekiwanie 11 sierpnia bieżącego roku podjął decyzję o dewaluacji juana; decyzja ta, a także sposób jej zakomunikowania opinii publicznej były tak niefortunne, że dzień ten stał się to początkiem pogromu na rynkach azjatyckich a później także globalnych. LBC steruje kursem juana poprzez ustalanie kursu referencyjnego. Dzienne dopuszczalne pasmo wahań wynosi +/- 2 punkty procentowe. Dwa dni później, 13 sierpnia, bank poinformował o wprowadzeniu pewnych zmian w sposobie ustalania kursu – od tego momentu uwzględnia się m.in. poziom zamknięcia z poprzedniej sesji, a cały proces ma „w większym stopniu odzwierciedlać grę sił popytu i podaży”. Chińskie agencje ekonomiczne zakładają, że do końca roku skala chińskiej dewaluacji sięgnie 8%, a do końca 2016 r. nawet 20%. Słabsza waluta sprawia, że towary eksportowe są tańsze i bardziej konkurencyjne, ale posunięcia Pekinu mogą skłonić inne wschodzące gospodarki do dewaluacji swoich walut, co z kolei groziłoby rozpoczęciem wojny walutowej.
Dane chińskiej gospodarki budzą strach
Dodatkowym czynnikiem budzącym strach wśród inwestorów i biznesmenów są dane dotyczące chińskiej gospodarki: spada produkcja przemysłowa, inwestycje, notowania na giełdach (mimo interwencji władz na wielką skalę) a wskaźnik bezrobocia (oficjalnie wynoszący 4%) nie jest wiarygodny. Nad Chinami wisi aktualnie realne widmo spowolnienia gospodarczego a nawet recesji. Nagromadzenie tych informacji spowodowały największe od ponad ośmiu lat spadki na chińskich parkietach (gdyby nie zawieszenie notowań spółek, których akcje straciły ponad 10%, spadki mogłyby być dużo większe), które pociągnęły w dół zarówno rynki azjatyckie jak i europejskie. Panika ogarniająca rynki finansowe sprawiła, że ze światowych rynków finansowych wyparowało blisko 5 bilionów dolarów. Sporo stracili najbogatsi ludzie świata. W poniedziałek, w którym spadki były największe, w globalnej przecenie wyparowało 124 mld dol. z kont 400 najbogatszych ludzi świata. Bill Gates stracił 3,2 mld dolarów a Warren Buffet – 2 mld dolarów.
Dwa scenariusze rozwoju sytuacji
Wobec zaistniałej wydarzeń, analitycy wyróżniają dwa możliwe scenariusze związane z sytuacją w Chinach.
- kontynuacja spowolnienia tamtejszej gospodarki albo
- tąpnięcie wzrostu gospodarczego i kryzys finansowy, który mógłby wywrzeć silnie negatywny wpływ na całą globalną gospodarkę.
Powolny wzrost gospodarczy w Państwie Środka oznacza mniejsze zapotrzebowanie na surowce, w tym na przykład na miedź czy węgiel. Już teraz traci na tym KGHM, który jest w dużym stopniu uzależniony od popytu na miedź ze strony Chin oraz spółki węglowe takie jak JSW. Sytuacja ta powoduje zmniejszanie wpływów do budżetu – spółki są zmuszone do cięcia kosztów, co z kolei może grozić strajkami prowadzonymi przez górników, którzy nie godzą się na obniżenie pensji. Zła sytuacja za Murem odbije się w Polsce także na napędzającym eksport sektorze motoryzacyjnym. W 2014 r. wartość eksportu przemysłu motoryzacyjnego znad Wisły wyniosła 18,60 mld euro (ok. 11% całego eksportu), z czego 85,44% do krajów UE, w tym aż 31,7% do Niemiec.
W przypadku zaistnienia czarnego scenariusza, jego skutki odczuje także Polska. Globalny kryzys przełożył by się na niższą skłonność do ryzyka w prywatnym sektorze, spadek handlu międzynarodowego, inwestycji. Fakt, że Polska nie utrzymuje intensywnych relacji handlowych i inwestycyjnych z Chinami nie oznacza, że sytuacja jaka ma miejsce w Azji nie wpłynie w żaden sposób na kondycję gospodarczą naszego kraju. W momencie, gdy znaczące spowolnienie gospodarki chińskiej spowoduje perturbacje na światowym rynku handlu, w Niemcy uderzy pierwsza fala ewentualnego kryzysu. A głównym partnerem handlowym Polski są właśnie Niemcy. Aż 27% polskiego eksportu trafia do naszego zachodniego sąsiada. Sytuacja na giełdzie ma również duży wpływ na koniunkturę. Jeśli ta osłabnie to raczej próżno oczekiwać kontynuacji pozytywnych trendów w polskiej gospodarce: 3,5% wzrostu PKB, spadku bezrobocia i podwyżek wynagrodzeń. Dodatkowo, istnieje duże ryzyko osłabnięcia kursu walutowego. Polska wciąż jest zaliczana do państw wschodzących, więc w sytuacji globalnego niepokoju należy się spodziewać odpływu kapitału z kraju. Złoty może się osłabiać, inwestorzy wolą waluty bezpieczniejsze takie jak euro czy dolar. Osłabienie złotego spowoduje wzrost kosztów obsługi długu zagranicznego. Globalna gospodarka to system naczyń połączonych i jak widać, ewentualny kryzys w Azji zbierze swoje żniwo również w naszym kraju.