“Flash crash” po polsku

           Mimo młodego wieku, GPW zdążyła w swoim życiu doświadczyć już podobnych tąpnięć, jak to z początku sierpnia. Co ciekawe, w obu przypadkach nie był to początek dłuższych problemów, a wręcz przeciwnie, zapowiedź ich rychłego końca. 

          Nawiązując jeszcze do poprzedniego wpisu na blogu (http://blog.ingsecurities.pl/2011/08/gwaltownie-ale-niekoniecznie-dlugo/)  Spróbujmy analizę gwałtownych załamań określonych przez analityków JP Morgan mianem „flash crash” przenieść na rodzimy grunt. Sprawdźmy zatem, jak to wyglądało na GPW, choć materiał do porównań mamy tu o niebo skromniejszy.

           U nas tąpnięcie z początku sierpnia było jeszcze głębsze niż w Stanach. W ciągu zaledwie 8 sesji WIG w cenach zamknięcia oddał ponad 20% swojej wartości. Od czasu wprowadzenie pięciu sesji w tygodniu (3 października 1994r.) z tak głębokim i dynamiczny tąpnięciem (indeks zakończył notowania się co najmniej 20% poniżej zamknięcia sprzed 8 sesji)  zetknęliśmy się tylko dwa razy: w sierpniu 1998r. (kryzys rosyjski) i październiku roku 2008 (upadek Lehman Brothers). Pokazuje to tabelka i wykresy zamieszczone poniżej.

 310811 - flashcrash (3)

 

310811 - flashcrash (5)

           Co ciekawe, zachowanie indeksu w obu przypadkach było bardzo zbliżone. Jak widać, rynek otrząsnął się i doszedł do siebie stosunkowo szybko. Najbliższe miesiące przyniosły wprawdzie zawirowania i pogłębienie dotychczasowych minimów, ale w obu przypadkach nie oznaczało to początku długotrwałej bessy, a raczej wręcz przeciwnie, był to przedostatni oddech niedźwiedzi. Po pół roku rynek był już wyraźnie powyżej dna, a na powrót do poziomów sprzed załamania potrzebował 8-9miesięcy. Idąc zatem tym tropem, gdyby ów scenariusz miał się powtórzyć także teraz, po odreagowaniu powinniśmy wrócić do spadków i pogłębić jeszcze ich dno. Czas na większe wzrosty przyszedłby zaś dopiero później, a poziomy z lipca osiągnęlibyśmy dopiero w kwietniu-maju przyszłego roku.

            Dwa przykłady to trochę mało. Spróbujmy zatem kryteria trochę poszerzyć (spadek przekraczający 15% w 10 sesji), otrzymamy 6 takich przypadków w historii, przy czym dwa zbiegają się w czasie oczywiście z dwoma poprzednimi (tabelka poniżej).

 310811 - flashcrash (4)

            Teraz nie jest już ani tak zbieżnie, ani tak optymistycznie, jak poprzednio. Sygnały, iż dziać może się coś niedobrego były bardziej wrażliwe i szybsze. W dwóch przypadkach zapowiedziały poważne kłopoty w przyszłości. Szczególnie drugi z nich, zapoczątkowujący ostatnią bessę okazał się cennym ostrzeżeniem i indeks do dzisiaj nie powrócił na poziomy sprzed tamtego załamania. 2/6 to daje nam 33%. Dziwnym trafem zbiega się to z wynikami analityków z JP Morgan, czy też zdaniem części ekonomistów, którzy tak właśnie oceniają prawdopodobieństwo nawrotu recesji i nowej fali kryzysu. Dużo czy mało? To już zależy chyba od osobistego punktu widzenia. Tak czy inaczej, więcej szans mamy wciąż na opanowanie sytuacji.

3 komentarzy

  1. wszechwiedzący,

    a mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec ery wielkich spadków. jeszcze dużo wody upłynie, zanim wrócimy na tegoroczne szczyty. teraz jest chudy okres. czekam na lepsze czasy

  2. Tak naprawdę pytanie brzmi jak długo będzie bardzo tragicznie, bo tylko wtedy temat istnieje w mediach i napędza strach. Tymczasem wobec braku kapitału rodzimego na naszej GPW (odebrano stabilizującą kasę OFE a TFI walczą o każdy grosz) najważniejsze jest zachowanie kapitału amerykańskiego. Zasadnicze pytanie brzmi więc: jak długo ów kapitał wytrzyma kiszenie na obligacjach USA, które już w tej chwili mają poniżej 2% na 10-letnich. Czy po wypchnięciu owego kapitału z tych obligacji/franka/złota nie będzie konieczna hossa bez względu na dane gospodarcze?

    Drugą kwestią jest pozorny brak narzędzi w rękach FED, bo po co np. skupować obligacje skoro już teraz notują maksima. Otóż rozwiązaniem może być wsparcie realnej gospodarki dopłatami do tworzenia nowych miejsc pracy. Nie obniżką podatków, nie stopami procentowymi, nie skupem obligacji a właśnie pracą, czyli tworzeniem/budowaniem popytu/wzrostu od podstaw. Nie jest to można tak efektowne/szybkie jak pompowanie miliardów w rynek finansowy, ale z pewnością dużo bardziej trwałe i w konsekwencji skuteczne.

  3. Mnie też się wydaje, że strach trzeba jeszcze rozładować i drugie, niższe dno jest wysoce prawdopodobne. W tedyu pojawi się już panika, wiekszość się wyprzeda i giełda uwolniona od ciężaru strachu będzie mogła ruszyć do góry, tak, jak w przykładach z przeszłości. szkopół w tym, że giełda nie lubi się cały czas powtarzać, woli zaskakiwać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.