Emocje można wykorzystać

Giełda rządzi się emocjami, a humory inwestorów potrafią szybko popadać z jednej skrajności w drugą. Wskaźniki próbujące zmierzyć natężenie i charakter rynkowych nastrojów posiadają nie tylko walor informacyjny, ale mogą pomóc też w skuteczniejszym prognozowaniu przyszłości. Od niedawna również i my możemy skorzystać z takich wskazówek. 

Wskaźniki nastrojów (sentiment indicators) na zachodzie są bardzo popularną miarą emocji na giełdach. W rozwiniętych krajach publikowane są od dawna. U nas pierwszą próbę obliczania takiego wskaźnika wśród specjalistów zajmujących się giełdą na początku 2003r. podjęła sama GPW, ale po pięciu latach projekt ten zarzucono. Teraz pomysł odżył za sprawą Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, które na swoich stronach internetowych od kilku tygodni przeprowadza ankietę wśród graczy giełdowych, sondując nastawienie do rynku w perspektywie najbliższych 6 miesięcy. Wzorem jest podobne badanie od 1987r.  prowadzone przez amerykański odpowiednik Stowarzyszenia.

Wskaźnik ów dzieli respondentów na trzy grupy: obóz byków wieszczący w trakcie najbliższego półrocza wzrosty na giełdzie; niedźwiedzi o pesymistycznym nastawieniu do przyszłości oraz tych, którzy zachowują neutralność. Zrozumieć ruchów cen, ani tym bardziej ich skutecznie przewidywać na dłuższa metę nie sposób, ale to nie jest nam w zasadzie potrzebne. W analizie wskaźników nastrojów chodzi o to, żeby rozpoznać skrajne stany emocji na rynku. Emocje mają to do siebie, że potrafią znacząco zaburzyć rzeczywistość. Interpretując takie sytuacje, nieuniknione wkraczamy na grunt myślenia kontrariańskiego, które swoje narodziny zawdzięcza  książce “The Art Of Contrary Thinking” autorstwa Humphrey B. Neill’a.

W skrócie mówiąc opiera się ono na założeniu, iż tłum ma skłonność do przesady i w efekcie większość bardzo często nie ma racji. Przekładając to na język giełdy, chodzi o to, żeby inwestować właśnie wbrew zdaniu ogółu, a więc kupować akcje wtedy, gdy inni gremialnie się wycofują i na odwrót. Mówi się iż giełdowe indeksy wspinają się po ścianie niepokoju, a ześlizgują po ścianie nadziei. Ma to swoje logiczne uzasadnienie. Wzrostom zwykle towarzyszy niepewność, a największy optymizm pojawia się przy końcu fal wzrostowych. Kiedy niepokój znika i na giełdzie jest zbyt dużo optymistów, najpewniej zapełnili oni już swoje portfele i teraz wyprani z gotówki z nadzieją czekają na zyski. W przyszłości może zatem zabraknąć kapitału i chętnych do kupna, co sprowokuje spadek cen. Gdy na rynku natomiast panuje panika, wystraszeni inwestorzy hurtowo pozbywają się akcji i przy dnie pojawia się skrajny pesymizm. Kiedy wszyscy się już wysprzedają, odradzający się na niskich poziomach popyt będzie zmuszony do podniesienia cen w celu odnalezienia wyczerpanej podaży. Wykorzystując wskaźniki nastrojów możemy poprawić zatem swoje wyczucie (timing) rynku.

Historia wskaźnika obliczanego przez SII jest krótka, ale spróbujmy przyjrzeć się teraz, jak to może wyglądać w praktyce. Poniżej diagram przedstawiający kształtowanie się nastrojów wśród rodzimych inwestorów w przeciągu ostatnich tygodni oraz rezultat najnowszych badań i wykres WIG20.

130711 - nastroje

130711 - nastroje (2)

źródło: www.sii.org.pl

130711 - nastroje (3)

Na diagramie widać, że rynkowy optymizm sięgnął maksimów na początku czerwca, kiedy to grubo ponad połowa ankietowanych oczekiwała rynku zwyżkującego, najwięcej od początku projektu. Najmniej było natomiast takich, którzy spodziewali się spadków, a to one właśnie wkrótce zagościły na warszawskim parkiecie, mocno strącając ceny akcji. Tym razem działanie wbrew opinii większości sprawdziłoby się więc doskonale.

Teraz sytuacja przedstawia się niemal dokładnie odwrotnie. Optymistów jest najmniej w krótkiej historii badań, stosunkowo wysoka jest natomiast liczba zadeklarowanych niedźwiedzi. Teoretycznie spodziewać się powinniśmy przynajmniej wzrostowego odreagowania. Jak będzie faktycznie, zobaczymy w trakcie najbliższych sesji.

Mierniki nastrojów nie są oczywiście nieomylną kryształową kulą, bezbłędnie przepowiadającą giełdowe zwroty i pozwalająca zarabiać bez ryzyka. Jest to jednakże jedno z narzędzi, które może okazać się pomocne w wyrabianiu sobie własnej opinii o rynku i dobrze, że teraz mamy możliwość jego wykorzystywania.

5 komentarzy

  1. niezalezny,

    czyli pochwala nonconformizmu i chodzenia pod prad. podoba mi sie. a czy dziala? sprobujemy.

  2. cos w tym kontrarianiźmie siedzi. następne badania pokazały, że pesymistów było coraz więcej no i rynek nam zawrócił. fakt, mało obserwacji, no ale kiedys trzweba zacząć.

  3. tylko co mozna po 9 obserwacjach prognozowac / policzyc ? pierwowzor (AAII) to ponad 1250 tygodni i tu przynajmniej mozna powiedziec ze indywidualni myla sie znaczaca (duzo kosztowniej niz np licencjonowani doradcy NAAIM, choc i ci drudzy nie maja rewelacyjnych wynikow).. ale inicjatywa ciekawa 😉

  4. dobry wskaznik, czesto z niego korzystam.fajnie obrazuje panujace nastroje na parkiecie

  5. Panie Macieju, świetny artykuł. Podzielam Pana zdanie w przedstawionej kwestii, ale przyjęcie roli kontrariana na rynku giełdowym jest niezwykle trudną sztuką i wymagającą sporej odwagi. Niestety, tylko nielicznych na to stać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.