Wcale nie jest dużo lepiej

          Na giełdach ceny rosną, ale sytuacja po obu stronach oceanu wcale nie wygląda różowo. QE2 kosztował 600mld USD, pomoc dla Grecji 110mld euro, ale realne efekty pieniędzy rozczarowują.

           Miliardy dolarów miały pomóc w podnoszeniu z klęczek amerykańskiej gospodarki. Szef Fed twierdzi, że pieniądze te swoje zadanie wypełniły i Stany m.in. dzięki tym środkom są  na dobrej drodze A co mówią twarde dane? FED uruchomił QE 2 pod koniec zeszłego roku. Wcześniej (III kw. 2010r.) wzrost PKB sięgnął 2,6% r/r, w IV kw. Było to 3,1% r/r. Teraz, kiedy program dobiega już do mety, jest to już tylko 1,8%.

            Nie lepiej było w przypadku dwóch obszarów gospodarki, które w czasie kryzysu ucierpiały najbardziej. Ceny nieruchomości nawet nie próbowały udawać, że mają chęć rosnąć. Sukcesywnie spadają i domy są tańsze niż pół roku wcześniej. Jednym z głównych celów programu było pomoc podnoszącemu się z bólem rynkowi pracy. Tymczasem i tutaj efekty są mizerne. Program stworzył ok. 700tys. miejsc pracy. Jak szacuje Brett Arends z MarketWatch, jedno stanowisko kosztowało zatem aż 850tys. USD. Drogo. Wyraźnie wzrosła jedynie inflacja, co zresztą jest zjawiskiem przewidywanym, ale bynajmniej nie pożądanym. (w listopad inflacja 2010r. CPI wynosiła 1,1% r/r, obecnie 3.2% r/r).

            Poprawa w amerykańskiej gospodarce jest więc delikatnie mówiąc problematyczna. Największym beneficjantem programu są zaś rynki akcji i towarów, gdzie tani pieniądz przyczynił się do silnych wzrostów cen. Od sierpnia zeszłego roku, kiedy Bernanke przedstawił plan wznowienia programu quantitative easing, do kwietniowego szczytu S&P wzrósł o blisko 28%. Sporą część zysków przejadł słabnący stale dolar, teraz swoje dokłada też inflacja. Niepohamowany wzrost cen, za którymi nie nadąża realna gospodarka doprowadził do zarzutów o rozdmuchanie przez FED bańki spekulacyjnej, które może pęknąć z hukiem, gwałtownie sprowadzając optymistów na ziemię.

                                       Indeks S&P/Case-Shiller dla 20 metropolii (mierzy ceny nieruchomości w rejonie 20 miast USA)

S&PCase-Shiller

                                                                          źródło: macronext

 

 

                            Inflacja CPI m/m (USA)usa_cpi

                                             źródło: Bankier.pl

 

                              Kwartalna dynamika amerykańskiego PKBgdp_large

 

            W Europie też nie widać jakościowej poprawy i czarny scenariusz rozlewania się zarazy zadłużeniowej realizuje się z pełną konsekwencją. Do pomocowej kroplówki podłączane są systematycznie kolejne kraje. Najświeższym pacjentem jest Portugalia, a pierwszy, czyli Grecja zaczyna zdradzać już obawy agonii. Pod drzwiami sali chorych czeka już dużo ważniejsza Hiszpania, coraz wyraźniejsze symptomy zakażenia zaczynają zdradzać Włochy.

            Pomoc dla Grecji to 110mld ero, rozłożone na trzy lata. W tym czasie rząd wprowadzić miał reformy niezbędne do uzdrowienia państwowych finansów. Ponownie oprzyjmy się na liczbach. Grecki deficyt w 2011r. miał zostać obniżony do maksimum 7,5% PKB. Nic z tego. Obecnie ocenia się, że nie ma szans na to, by był niższy niż 9,5%. Dług publiczny Hellady w tym roku ma przekroczyć 144% PKB, a w przyszłym 166% PKB. To rekordy w strefie euro. Rynki już grekom nie wierzą i nie chcą jej pożyczać pieniędzy Widać to wyraźnie w rentowności greckich obligacji, która już dawno przekroczyła poziomy z kwietnia zeszłego roku, kiedy to rodziła się panika w obawie przed możliwym bankructwem (zaznaczona strzałką na wykresie poniżej). Tyle, że teraz wygląda to inaczej. Wtedy  skok dokonał się szybko i równie błyskawicznie został też stłamszony. Teraz rentowność rośnie dużo wolniej, ale za to systematycznie. Inwestorzy konsekwentnie odwracają się od coraz gorętszych, greckich papierów. Możliwe rozwiązania narastającego problemu powoli ograniczają się do ogłoszenia bankructwa i restrukturyzacji długu, bądź dalszego dotowania Greków. I tak źle, i tak niedobrze.

 

                                             rentowność greckich obligacji 10-letnich greek bonds

                                                            źródło: Bloomberg

 

             Nie wiemy oczywiście jak wyglądałaby sytuacja, gdyby w zeszłym roku na obu kontynentach nie podjęto decyzji o pomocy, stąd trudno o ich jednoznaczną ocenę. Możemy jedynie z dużą dozą prawdopodobieństwa, zahaczającego niemal o pewność stwierdzić, że giełdowe indeksy byłyby dziś znacznie niżej (o wpływie QE na giełdy pisaliśmy tutaj: http://blog.ingsecurities.pl/2011/03/fed-rozdaje-karty/). Może jednak wzrost, który w końcu by się narodził oparty byłby na trwalszych podstawach. Ten obecny wciąż budzi bowiem spore wątpliwości.

            Jakiekolwiek by nie były tego przyczyny, to ceny na giełdach rosną, więc nie ma powodu, by z tego nie skorzystać. My w minionym tygodniu obroniliśmy ważne poziomy na WIG20, pozytywna wizja przyszłości została zatem podtrzymana. Teraz czekamy na to, co zaprezentuje popyt i czy stać będzie kupujących na podniesienie rekordów i oddalenie się od istotnych wsparć rozlokowanych wokół 2800pkt. To cały czas pozostaje najbliższy punkt odniesienia dla optymizmu, a ostatnie wydarzenia jeszcze umocniły jego znaczenie.

5 komentarzy

  1. nic z tego. beda ja dotowac przez wiecznosc, ale upasc nie pozwola. za duze ryzyko, ze pociagnie za soba duze banki na zachodzie, a w konsekwencji i inne kraje, grozac rozpadem calej strefy euro i czekaloby nas drugie uderzenie kryzysu. w tej sytuacji padek Lehman Brothers to bylby pryszcz.

  2. z parkietu,

    dzisiaj w parkiecie napisali, że bankructwo Grecji może nastąpić nawet już w lipcu

  3. Zdajsie ostatnio banki dały negatywne rekomendacje na obligacje skarbowe Grecji. Ciekawe co z nimi będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.