Depesze o cięciu ratingu europejskich krajów zalewają rynki finansowe. Nie ma praktycznie tygodnia, by agencje nie obniżyły jednemu z rządów ocen długu lub przynajmniej taką obniżką nie pogroziły. Grecja, Irlandia, Portugalia to tylko najgłośniejsze przypadki, ostatnio pogrożono palcem nawet USA. Politykom słabe noty są nie w smak i oskarżają agencje o pogłębianie kryzysu strefy euro. Czy słusznie?
Agencjom zarzucić można wiele, to prawda. Nie raz się już skompromitowały, wystawiając np. wysokie noty bankrutującym spółkom w USA. W przypadku prywatnych papierów dłużnych pole do nadużyć rodzi też fakt, iż za ocenę wiarygodności płacą sami emitenci. W odniesieniu do rządów ten problem odpada. Pojawia się zarzut inny: przedwczesne (zdaniem rządów oczywiście) alarmowanie o pogarszającej się sytuacji i cięcia ratingów. Zasada jest prosta: niższa ocena podnosi koszty długu, co przekłada się na jeszcze większe obciążenie dla nadwerężonych budżetów i działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Tytuły z pierwszych stron gazet krzyczą nawet, iż agencje zaczęły rządzić finansowym światem.
Czy to jednak nie lekka przesada i przerzucanie odpowiedzialności. Jakkolwiek decyzje o obniżce ratingów mogą się przysłużyć pogłębieniu korekcyjnych ruchów na rynku akcji, czy też wzmocnieniu trendów widocznych na obligacjach, to przecież nie agencje decydują o kondycji finansów poszczególnych krajów, a działania ich własnych rządów. Ratingi informują tylko, iż te są niewystarczające, o czym oficjalnie dowiaduje się po prostu szersza rzesza inwestorów. Z założenia agencje mają służyć oszacowaniu ryzyka i tak są właśnie postrzegane przez ludzi inwestujących swoje pieniądze, którzy mają przecież prawo do tej informacji.
Pytanie podstawowe brzmi: co było pierwsze, nierozsądne zadłużanie się, czy niedobre oceny agencji? Przecież Moody’s, Fitch i S&P nie zawarły zmowy, której celem jest doprowadzenie do upadku eurolandu. Skoro Grecja faktycznie znalazła się na skraju bankructwa, trudno mieć pretensje, że znalazło to odbicie w jej ratingu. A to przecież Grecy przez lata oszukiwali cały świat, podrasowując swoje dane gospodarcze i chowając realny dług w gąszczu skomplikowanych instrumentów finansowych. Gdy sprawa wyszła na jaw, Grecy za rosnące koszty długu oskarżać zaczęli spekulantów podbijających kurs instrumentów zabezpieczających dług (CDS).
Nic zatem dziwnego, że inwestorzy szukają alternatywnych źródeł informacji do podlegających manipulacjom rządowych statystyk. Oni z kolei mogą się skarżyć na zbytnią opieszałość agencji. Przykładem jest zeszłotygodniowa obniżka ratingu Irlandii o pięć stopni. Problemy tego kraju znane były od wielu miesięcy, a oceny zostały ścięte w momencie, gdy Irlandczycy otrzymali pomoc, czyli ryzyko niewypłacalności teoretycznie zmalało lub przynajmniej przesunęło się w czasie.
W tym momencie ujawniła się jednak mądrość rynków. Na tę decyzję zareagowały ze spokojem i zarówno indeksy amerykańskie, jak i największe parkiety Europy bez zająknięcia wróciły do bicia rekordów trendu wzrostowego. To przeczy tezie o wielkiej władzy agencji, podobnie zresztą jak przykład Francji. Jej dług wciąż ma najwyższy rating wiarygodności, aczkolwiek zaniepokojenie widoczne jest już na rynku zabezpieczenia długu.
Bruksela jest jednak zbulwersowana cięciem ocen i zapowiada utworzenie własnej, unijnej agencji ratingowej. I dobrze. Różnorodność i konkurencja na pewno nie zaszkodzi, aczkolwiek taki projekt budzi wątpliwości z wiązane z wiarygodnością. To już jednak rozstrzygną inwestorzy, bo na końcu i tak zawsze decyduje sam rynek.
zazwyczaj wszyscy sa winni do okola, a nie rzeczywiscie odpowiedzialni politycy. jeszcze nie slyszalem, by ktorys z nich przyznal sie, ze doprowadzil kraj do ruiny. zazwyczaj sa to czynniki niezalezne, albo wlasnie jakas tajemnicza zmowa. nawiasem mowiac, to te agencje swiete tez nie sa.
Wegry tez dostaly ostatnio ostrzeznie od agencji ratingowych a i Polsce zaczynaja sie przygladac choc nam jeszcze troche brakuje do tego aby obnizono nam rating.
Z tego co pamietam to zawsze bylo tak ze najpierw byly zle informacje o danym kraju a potem obnizenie ratingu. Trudno jednak wymagac aby bylo odwrotnie agencje podejmuja decyzje na podstawie twardych danych gospodarczych a nie na podstawie przewidywania tych danych.