Bratanki od bessy i od szklanki?

           Szklana kula, fusy z kawy, cyganka, a może karty tarota? Nie trzeba aż tak magicznych środków by wejrzeć w przyszłość GPW. Na szczęście to tylko jedna z alternatywnych jej wersji, z tych najczarniejszych.

 

            Rząd gorączkowo szuka pieniędzy próbując prowizorycznymi działaniami łatać narastający deficyt. Prywatyzuje się wszystko co można jeszcze sprzedać i co ktoś chce kupić. Następuje demontaż kapitałowego systemu emerytalnego, który miał odciążyć państwo w przyszłości. Przyszłość w tej chwili jest nieistotna, ważne to, co tu i teraz. Niepopularnych, a koniecznych reform unika się jak ognia, wkrótce przecież są wybory. Te albo inne, wszystko jedno, ostatnio do urn chodzi się niemal co roku. Tymczasem dobrze odkarmiona kryzysem dziura budżetowa radośnie pęcznieje, rozpychając systematycznie dług publiczny. Prowizorki nie są w stanie rozwiązać długofalowych problemów, co w świecie finansowym nie przechodzi bez echa. Zniecierpliwione brakiem poprawy agencje ratingowe realizują wcześniejsze ostrzeżenia i ostro tną oceny rządowego długu. Zagraniczni inwestorzy zaczynają postrzegać kraj jako coraz bardziej ryzykowne miejsce dla swojego kapitału. Pieniądze najpierw powoli, a potem w coraz większym popłochu zaczynają opuszczać giełdę. Jest ich tu dużo, wcześniej na rynki wschodzące płynęła przecież cała rzeka taniego, masowo produkowanego w rozwiniętych krajach pieniądza. Tu znalazł ciepłe i przyjazne miejsce do rozmnażania, wymoszczone relatywnie szybkim wzrostem gospodarczym i wysokimi stopami procentowymi. Teraz warunki się zmieniły, pora więc na powrót do bezpieczniejszej przystani. Oczywiście stadnie, razem z całym potomstwem, czyli wypracowanymi zyskami. Za nowe pożyczki konieczne do domknięcia budżetu i odsetki od tych starych płacić trzeba coraz więcej. Spada przecież wartość krajowej waluty, a rośnie rentowność obligacji, powodując podbijanie kosztów długu. Opuszczona giełda słania się na nogach, odstając od starszego i stabilniejszego otoczenia, by w końcu niespecjalnie zważając już na innych obrać samodzielny kierunek. W dół.

          Czarnowidztwo? To zależy. Jeśli odniesiemy ten opis do Polski to i owszem, w tej chwili to tylko prowokacja mogąca wywołać uśmiech politowania bądź najwyżej refleksję. Na razie to dla nas wizja odległa i mało realna, ale nie niemożliwa. W odniesieniu do Węgier ten ciemny scenariusz właśnie się realizuje. O problemach giełdy węgierskiej pisałem tydzień temu, przy okazji opisywania kwestii OFE, tamtejszy tekst zawiera też wyliczenia będące zapisem jej słabości (dla zainteresowanych: http://blog.ingsecurities.pl/2010/12/gpw-bedzie-ubozsza/). A kraj to nie tylko w przysłowiach postrzeganego jako bratni. Tak właśnie odbijamy się w oczach zagranicy.

          Dość szybko dopisany został do tej historii kolejny rozdział. Niech zresztą przemówią inni. 25 listopada agencja Fitch opublikowała raport o wiele mówiącym tytule “Poland’s Public Finances: Consolidation Needed to Retain Ratings”. Kilkanaście dni później, 6 grudnia konkurencyjna agencja Moody’s obniżyła ocenę węgierskiego długu do BAA3, to zaledwie jeden stopień od zakwalifikowania rządowych obligacji do grupy tzw. papierów „śmieciowych”. Spadła budapesztańska giełda, węgierska waluta też odpowiedziała przeceną, wobec której złoty nie pozostał obojętny. Waluty rynków wschodzących zaczęły parzyć. Porównajmy wypowiedzi przedstawicieli obu firm:

Moody’s o Węgrzech:

            „Polityka rządu Węgier opiera się w większym stopniu na tymczasowych rozwiązaniach niż na trwałych działaniach prowadzących do konsolidacji fiskalnej. W następstwie tego węgierski deficyt budżetowy może ulec pogorszeniu”

i Fitch o Polsce:

              “Reformy strukturalne są wymagane dla trwałego zawężenia deficytu, redukcji stosunkowo dużych potrzeb finansowych sektora publicznego” i „brak trwałych mechanizmów i zasadniczych reform wydatków nie zwiększa zaufania w trwałą korektę fiskalną w średnim czasie”.

          Język ciężkostrawny, ale brzmi chyba podobnie? A jakże. Agencje nie ograniczają się jedynie do lakonicznych obserwacji, ale zaczynają już marszczyć brwi z niezadowolenia i groźnie kiwać palcem. znowu Fitch:

         “Obecny poziom ratingu Polski dopuszcza tylko ograniczoną tolerancję dalszego przekroczenia oficjalnych wskaźników deficytu” i „Polska powinna skonsolidować swoje finanse publiczne, aby zapewnić sobie utrzymanie ratingu na obecnym poziomie”.

            Ostrzeżenia są wyraźnie. Jesteśmy oczywiście w lepszej sytuacji niż Węgrzy i oby tak pozostało. Oddziela nas przede wszystkim niższe zadłużenie (53% wobec 78% PKB) i lepsze perspektywy rozwoju gospodarczego w nadchodzących latach. To jednak ta sama ścieżka, na której do naszych bratanków oddziela nas tylko kilka, no może kilkanaście kroków. I nawet nie trzeba nic robić, by znaleźć się w tym samym miejscu. Przeciwnie, bezruch właśnie tam nas doprowadzi. Jest jeszcze czas, by zawrócić. Grunt pod ewentualną decyzję o obniżce ratingów dla Polski jest powoli ubijany, a to ułatwi drogę do nadrobienia braterskich „zaległości”. Wtedy zostanie nam jeszcze szklanka…

11 komentarzy

  1. w Brukseli wielcy tego swiata beda radzic nad stworzeniem mechanizmu antykryzysowego dla strefy euro…ciekawe co ustala pewnie nic takiego co moze zaskoczyc rynek:)

  2. teraz trwa wyliczanka Grecja,Portugalia,Hiszpania,Wlochy…i kto wie co bedzie dalej czyzby rozpad strefy euro albo podzial jak postuluja Niemcy na kraje kategorii A i B.

  3. ostatnio agencje ratingowe a w zasadzie jedna porgozila swietej krowie USA ze jesli rzad wprowadzi ulgi podatkowe i preferencje dla bezrobotnych to ta zastanowi sie nad obnizeniem perspektywy ratingu. Coz juz dawno powinna to zrobic w obliczu gory dlugow tego kraju.

  4. Mariusz Wojdyna,

    Jeśli do tego dojdzie to będzie już za późno, czas na zmiany jest teraz, a nie po wyborach.

  5. jasne, ze beda, tak jest niemal zawsze. reformy pojawia sie dopiero, gdy nie bedzie juz wyjscia i wymusi je rynek, badz tez miedzynarodowe instytucje w zamian za pozyczke. ale wtedy utracimy niiezaleznosc w ksztaltowaniu swojej polityki gospodarczej, co tak bardzo nie podobalo sie irlandczykom. i slusznie.

  6. nam dadza spokoj do wyborow pozniej zaczna sie nam bardziej przygladac i obnizenie ratingu nie jest wykluczone. Jesli politycy nadal glosy wyborcze beda przekladac ponad koniecznosc reform finansow publicznych moze byc kiepsko.

  7. druga Irlandia, druga Grecja, a może nawet i Hiszpania… Czy jeszcze kilkanaście lat temu ktokolwiek o tym marzył :)))

  8. no przecież miała być druga Irlandia to politycy zrealizują swoje obietnice przedwyborcze 😉

  9. nie ufam, że agencje ratingowe kierują się dobrem publicznym (mieliśmy przykłady zadziwiającej oceny papierów w usa), ale faktycznie mają władze która może nas sprowadzić do opisywanego poziomu.

  10. oj bedzie bolalo moze juz w przyszlym roku jak rzad nie zrobi porzadku w finansach publicznych. Narazie agencje ratingowe nam sie przygladaja i daja czas do nastepnych wyborow. Pozniej beda wymagaly bardziej zdecydowanych dzialan. Tylko czy politykow bedzie na nie stac.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.