Dwa miesiące temu przyglądaliśmy się Baltic Dry Index pod kątem jego przydatności dla oceny bieżącej sytuacji i perspektyw światowej gospodarki, a więc pośrednio i giełdy. Dzisiaj prześledzimy zachowanie rodzimego wskaźnika wyprzedzającego, jakim jest publikowany co miesiąc PMI dla przemysłu. Warto czy nie warto zwracać uwagi na jego comiesięczne odczyty?
Każdego miesiąca czy nawet tygodnia publikowane jest multum danych makroekonomicznych z całego globu. Które wskaźniki najlepiej śledzić, które przydadzą się najbardziej pozwalając skuteczniej określać koniunkturę giełdową i określać dobry moment do wejścia czy wyjścia z rynku, optymalizując nasze szanse na inwestycyjny sukces?
Problemem z odczytami ekonomicznymi polega na tym, iż wskaźniki podawane są z opóźnieniem i powstają zazwyczaj na podstawie danych przeszłych, rejestrując to, co wydarzyło się już w gospodarce (np. dynamika PKB, produkcji, poziom zatrudnienia itd.). Jakkolwiek ich analiza ułatwia prawidłową ocenę sytuacji gospodarczej i panujących w niej trendów, to w inwestycjach giełdowych jej przydatność jest mocno ograniczona. Giełdę mało obchodzi to co jest teraz, jeszcze mniej to, co było wczoraj. Giełda patrzy w przyszłość, na odległość mniej więcej dwóch kwartałów poza dzień obecny. Ten problem był na tyle istotny, iż został już dawno dostrzeżony. Dlatego m.in. powstały tzw. wskaźniki wyprzedzające koniunktury. Z założenia mają one pomóc przewidzieć przyszły stan gospodarki, czyli zrobić to samo, co każdego dnia robić próbują z mniejszym bądź większym skutkiem rzesze inwestorów scalonych w jedność na giełdowym parkiecie. Idąc dalej tym tokiem myślenia nasuwają się logiczne wnioski, iż to właśnie te wskaźniki powinny się przydać w praktyce inwestycyjnej. Nie po to raczej, by wyprzedzać przyszłe ruchy cen, ale by pomóc potwierdzić bądź zaprzeczyć ich znaczeniu. Jeśli giełda faktycznie dyskontuje przyszłe wydarzenia w gospodarce, to ceny akcji powinny zacząć rosnąć na długo przed końcem recesji w krajach zachodnich i spowolnieniem w Polsce. Wskaźniki wyprzedzające zaś powinny wyznaczać dno mniej więcej w tym samym czasie, co giełdowe indeksy.
W przypadku rodzimej gospodarki takim wskaźnikiem jest PMI (Purchasing Managers’ Index). Mierzy aktywność gospodarczą w sektorze przemysłowym, a obliczany jest w dość prosty sposób. Co miesiąc mianowicie rozsyłana jest do managerów zaopatrzenia w firmach produkcyjnych krótka anonimowa ankieta dotycząca sytuacji przedsiębiorstwa w poszczególnych sferach: zamówienia, produkcja, zapasy, zatrudnienie, ceny itp. Odpowiedzi ograniczają się do krótkich stwierdzeń: „jest lepiej:, „bez zmian”, jest gorzej”. Na tej podstawie obliczany jest wynik, wcześniej korygowany jeszcze czynnikami sezonowymi. Teoretycznie wartość indeksu wahać się może w przedziale od 0 do 100pkt., w praktyce zmiany są dużo bardziej ograniczone. Istotny jest sam przebieg indeksu i rysowane trendy, dość wiernie obrazują one bowiem cykliczne wahania gospodarki. Kluczowym poziomem jest 50pkt. Wynik przewyższający 50pkt. wskazuje na rozwój gospodarczy, a odczyt poniżej tego sugeruje nadchodzące problemy.
Przypatrzmy się jak wygląda wykres wskaźnika na tle indeksu WIG20 w ostatnich latach.
źródło: bankier.pl
WIG20
W oczy rzuca się przede wszystkim, iż najniższe wartości PMI osiągnął znacznie wcześniej od giełdowych indeksów, bo w już grudniu 2008r. Ceny akcji uderzyły w dno 3 miesiące później, bo w lutym roku następnego. Pierwsza głębsza korekta pojawiła się na rynku w czerwcu 2009r. i trwała do połowy lipca. W tym czasie PMI pesymizmu inwestorów nie potwierdzał sukcesywnie wspinając się ku wyższym poziomom. W styczniu bieżącego roku wskaźnik spadł razem z indeksem, co mogło być przyczyną uzasadnionego niepokoju. W lutym PMI wrócił jednak do poprzednich poziomów, podczas gdy ceny na GPW oparcia szukały jeszcze niżej. Ta rozbieżność w zachowaniu okazała się bardzo cenną informacją, giełda w końcu zawróciła wyznaczając nowe szczyty w ślad za wskaźnikiem. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze raz, w połowie obecnego roku. PMI znowu zalecał spokój i znowu okazało się, że miał rację.
Już nawet z tej pobieżnej analizy wynika, iż warto śledzić ów wskaźnik. Tym bardziej, że nie kosztuje to dużo zachodu. Wystarczy w zasadzie jeden rzut oka, by porównać PMI z zachowaniem indeksów giełdowych. Giełdą targają emocje, wskaźnik jest natomiast znacznie bardziej wyważony. Dzięki niemu możemy uzyskać obiektywny i pełniejszy obraz sytuacji, co może przyczynić się do ograniczenia niepotrzebnego pesymizmu. Ze względu na swą zbieżność z giełdą i prognostyczną wartość w stosunku do gospodarki PMI może zostać też elementem przemyślanej, długoterminowej strategii inwestycyjnej.
wskazniki maja pewna, ale nie przesadzalbym z prognozowaniem przyszlosci na ich podstawie. niestety wszystkie analizy gieldowe (i te fundamentalne i techniczne) to proba przewidzenia nieprzewidywalnego
czasem sie przydaje czasem nie. jak wszystko
za granicą wskazniki tez dobre i w eurolandzie i w usa. trzymamy sie hossy i jazda w gore
no i teraz PMI znowu sie sprawdzil. wskaznik w czerwcu trzymal sie wysoko, jak gielda leciala w dol. w koncu jednak wyszlo, ze mial racje, dzisiaj mielismy dowod
a bo jesteśmy peryferyjną gospodarką i wciąż mamy peryferyjną giełdkę…
i czemu w Polsce nie ma podobnego wskaznika dal sektora uslug? uslugi coraz wiecej znacza w gospodarce i opieranie sie tylko na przemysle moze byc mylne. zacofanie znowu wylazi
jeden, ale za to duzy minus – trendy sa widoczne dopiero po czasie, a na biezaca to bladzenie we mgle
Najlepsza strategia jest inwestowanie na rynku wtedy kiedy wskaznik AD line znajduje sie w trendzie wzrostowym. Wowczas wiemy ze ogolnie rzecz biorac na kazdej sesji wiecej spolek rosnie niz spada czyli rosnie szansa na to ze jak wejdziemy w jakac spolke to zarobimy. Problem jednak w tym ze jak sie spojrzy na wykres AD line to przez wiekszosc czasu spada.
Z tym korelowaniem wskaznika PMI dla Polski z indeksem trzeba uwazac. Daje on tylko ogolne pojecie o tym co dzieje sie w gospodarce. Jesli trafi nas wieksza korekta to rynek poleci mocno na wiele dni przed publikacja wskaznika PMI wiec dla inwestorow o bardziej spekulacyjnym zacieciu ten wskaznik raczej sie nie nadaje. Jest dobry napewno dla zarzadzajacych funduszami ktorzy operuja w dlugim i srednim okresie czasu.
Zarzadzajacy w funduszach maja ten wskaznik w swoim arsenale jako jeden z czynnikow makroekonomicznych ktory biora pod uwage przy konstruowaniu swojej strategii inwestycyjnej. Kiedys duza popularnosc mial wskaznik wyprzedzjacy koniunktury publikowany przez BIEC i chyba jest nadal publikowany.
Dla srednioterminowych strategii inwestycyjnych ktore podazaja za trendem to dosc dobry wskaznik. Jak widac na powyzszym przykladzie dopiero wyrazny spadek wartosci wskaznika zwieksza ryzyko istotnej korekty.