Każdego tygodnia rynki zalewane są deszczem danych i wskaźników makroekonomicznych mających opisać aktualny lub rozjaśnić przyszły stan gospodarki. Część tych informacji jest jednak opóźniona, część to tylko szacunki, które często rozmijają się z rzeczywistością. Alternatywą może być Baltic Dry Index, który potrafi wyeliminować niektóre minusy popularnych wskaźników.
To, co się dzieje na morzach jest ściśle powiązane z koniunkturą w światowej gospodarce. Przez wodę transportuje się miliony ton różnego rodzaju surowców karmiących przemysł na całym globie. Ziemia oplatana jest siecią szlaków morskich odzwierciedlających zależności pomiędzy przedsiębiorstwami. Gdy koniunktura się rozkręca, rośnie ilość ładunku przesyłanego drogą morską. Floty transportowej nie da się rozbudować w ciągu kilku miesięcy. Wzrastający popyt powoduje zatem podbijanie cen przez przewoźników. I odwrotnie, gdy przychodzi gospodarcza zapaść, masa ładunków spada. Część frachtowców stoi bezczynnie, ich właściciele skłonni są więc ceny przewozu opuścić bardzo nisko, byleby tylko ograniczyć straty. Baltic Dry Index mierzy właśnie średnie ceny transportu morskiego surowców na podstawie danych z różnych szlaków przewozowych. Obliczany i publikowany jest każdego dnia, natknąć można się na niego m.in. w różnych serwisach ekonomicznych.
Sam sposób obliczania indeksu jest dość skomplikowany, ale posiada on jedną istotną cechę: odzwierciedla rzeczywisty poziom cen. Dane są dostarczane przez dostawców bądź odbiorców usług transportowych. Poziomy te nie są zniekształcane przez wielkich finansowych spekulantów próbujących wywołać określone ruchy, by wycisnąć z rynku kapitał. Obiektywizm jest podstawową zaletą tego wskaźnika.
Wynajęcie, dostarczenie, załadunek i sam transport drogą morską zajmuje sporo czasu, co wymusza na producentach i importerach surowców planowanie i zamawianie dostaw z dużym wyprzedzeniem. Dzięki temu zachowanie indeksu w pewnym stopniu odzwierciedla też przyszłą koniunkturę gospodarczą, co powoduje, iż BDI można z powodzeniem stosować jako wskaźnik wyprzedzający. Ponieważ zaś indeks ten oparty jest na konkretnych danych i w tym obszarze ujawnia się jego przewaga. Inne wskaźniki bazują zazwyczaj na danych szacunkowych, lub zgromadzonymi na podstawie ankiet i przewidywań. W efekcie dość często okazują się przeszacowane lub nieoszacowane i później dochodzi do ich weryfikacji, czasami nawet wielokrotnej. BDI opiera się na danych rzeczywistych, więc tego problemu nie ma. Historia uczy, że BDI nie tylko skutecznie odzwierciedla, ale i może przysłużyć się w rozpoznawaniu zwrotnych momentów w realnej gospodarce. Giełdy zaś próbują takie momenty wychwycić zawczasu, z wyprzedzeniem dyskontując je w cenach akcji. Stąd Baltic Dry Index może uzupełnić zestaw narzędzi analitycznych, byędąc pomocnyn i przydatnym w codziennej praktyce inwestycyjne. Spójrzmy, jak przedstawia się porównanie wykresu BDI i WIG20 za ostatnie trzy lata.
Baltic Dry Index
źródło: Bloomberg
WIG20 – wykres dzienny
Choć pierwsze załamanie cen przyszło pół roku wcześniej, swój historyczny szczyt BDI osiągną w maju 2008r., cztery miesiące przed upadkiem Lehmann Brothers, który przypieczętował światowy kryzys finansowy. W tej sytuacji rynki finansowe były jednak szybsze i znacznie bardziej przezorne. Światowe giełdy spadać zaczęły przy pierwszym szczycie BDI i później już się nie podniosły, popisując się swoją zdolnością przewidywania i dyskontowania przyszłości. BDI później potwierdził tylko to, co rynki podejrzewały już wczesniej.
Później zarówno giełdy jak i ceny transportu morskiego spadały już solidarnie, różnica pojawiła się, gdy negatywne emocje na rynkach sięgnęły szczytu, a giełdowe wykresy szukały końca bessy. BDI o dno uderzył już w grudniu 2008r. (straty indeksu przekroczyły (90%), wyprzedzając inne fundamentalne dane sygnalizujące gospodarcze ożywienie. Tym razem obciążone strachem giełdy okazały się gorsze od zimnych i obiektywnych danych. Do góry ruszyły z kwartalnym opóźnieniem. W tym momencie obserwacja BDI przydać mogła się najbardziej.
Różnicę widać też w ostatnich czasach. BDI stanął ponad rok temu i od tego czasu waha się w kilkumiesięcznych cyklach. Ceny transportu morskiego nie dość, że przestały rosnąć, to ostatnio spadły nawet poniżej rocznych minimów. Giełdy w tym czasie z przygodami wprawdzie, ale jednak kilkakrotnie poprawiały swoje szczyty. Przyszłość pokaże, kto tym razem ma rację. Z wykresu BDI płyną ostrzeżenia przed kłopotami z dalszymi losami ożywienia gospodarczego, które mogą okazać się cenne również w kontekście giełdowej przyszłości.
wiekszosc wskaznikow wyprzedzajacych pokazuje, ze to cale ozywienie moze sie wkrotce posypac. budzety sa juz tak nadwatlone, ze panstwa nie dadza rady pompowac kasy i moze zdrowo rypnac… ekonomisci daja 25% szans na drugie dno. to chyba duzo
z perspektywy czasu to zazwyczaj wszystko staje sie jasne… poki cos nas straszy to dobrze. watpliwosci i zagrozen nie ma dopiero przy koncu hossy. choc zgadzam sie z vectorem, tempa wzrostu faktycznie nie da sie utrzymac
Patrząc na ten BDI i jego (załóżmy) wpływ na WIG20, to raczej baaardzo wątpliwe jest utrzymanie tempa wzrostu. Podejrzewam, że przez następny kwartał możemy znaleźć się w trendzie bocznym, o wahaniach z niezbyt wysoką amplitudą 😉
Co nie zmienia faktu, ze faktycznie BDI może być trochę przereklamowany – to trzeba sprawdzić z perspektywy czasu.
dane makro z usa tez strasza, ze tempo wychodzenia z recesji raczej sie nie utrzyma. cos mi sie ten trend boczny wydaje mocno prawdopodobny.
czyli ostatnio albo giełdy przesadzają z optymizmem, albo BDI po prostu okazał się szybszy i nas dopiero teraz czekaja miesiące ruchu bocznego
chyba czegos nie zalapales balonie. nie chodzi o przewidywanie rynku akcji, a trendow i sytuacji w gospodarce, ktore wplywaja na owe rynki.
Ten BDI to troche przereklamowany jest choc na roznych forach internetowych pisze sie o nim co nieco. Na zestawionych wykresac widac ze ten wskaznik nie oferuje duzej pomocy w przewidywaniu naszego rynku akcji. Jedynie ostatnie minimum cenowe z poczatku 2009 roku na Wig20 bylo wczesniej zasygnalizowane przez BDI. Do oceny tego wskaznika trzeba miec co najmniej trzy dolki bessy i hossy zeby cos powiedziec o jego zdolnosciach prognostycznych dla rynku akcji.
Bardzo czuły ten indeks. Może generować dużo sygnałów. Najważnejsza jest intuicja inwetora, aby w danym momencie skorzystać z dobrocziejstwa i jako potwierdzenie włączyć do zestawu swoich narzędzi.
Dla mnie to coś na podobieństwo barometrów koniunktury lub testów koniunktury, niby skuteczne a niby takie jakieś nieskuteczne. Zasada jest taka, ze nie można niczego w pojedynkę, “bo tanga trzeba dwojga”, i tu także trzeba opierać się o wiele innych, różnorodnych wskaźników, poziomy dywergencji, itp. Ostatnio na topie jest Peter Schiff, który ostrzegał przed możliwym kryzysem, a co teraz uważa?
Kiedyś czytałem, że ruch przewoźników morskich może być dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym koniunkturę w różnych dziedzinach gospodarki. Towary są zamawiany, potem wysyłane. Ruch produktów gotowych, to wszystko odbywa sie na Oceanech i baczna obserwacja indeksu obrazującego te zależności służy bardziej wytrawnym (i wytrwałym) ekonomistom do prognozowanie przyszłości. Jest to jakiś pomysł. Wydaje sie logiczny i sensowny.