Udawanie Greka, czyli “nie będziemy płacić za wasz kryzys!”

             Związki zawodowe nieustannie rosną w siłę i znaczenie. Niejednokrotnie trzęsły już pojedynczymi krajami, po raz pierwszy jednak zagroziły elitarnemu z założenia gronu państw skupionemu wokół wspólnej, europejskiej waluty. W ten sposób na scenie globalnej gospodarki debiutuje nowy aktor specjalizujący się w rolach czarnych charakterów.

            Kiedy kilka lat temu zwiedzałem Helladę, rozmawiałem z pewnym Grekiem. Opowiadał jak to ostatnie lata zmieniły zawodowe i życiowe ambicje Greków. Kiedyś punktem honoru i marzeniem każdego mężczyzny było posiadanie własnego interesu: knajpki, restauracji, sklepu itp. Urzędnicy nie byli szanowani. Praca dla państwa była raczej objawem życiowej nieudolności niźli powodem do chluby. Ostatnio jednak tradycyjna poszła w kąt, a wszystko odwróciło się do góry nogami. Młodzi zaczęli doceniać zalety państwowego etatu: osiem godzin pracy, pewna i stabilna posada, awanse oraz gwarantowane, coroczne podwyżki. Prywatny interes takich pewności nie daje, nie dziw więc, że zaczął z budżetówką przegrywać. Tym bardziej, iż wynagrodzenia w sektorze publicznym podwoiły się w ciągu ostatniej dekady. Przywilejów tych ktoś musi bronić, taką rolę pełnią oczywiście, nabierające sił razem z rozrastającym się aparatem państwowym, związki zawodowe.

             Rok temu w świat uderzył kryzys i przychody podatkowe państw gwałtownie się załamały. Przesadnie rozdmuchany sektor publiczny zaczął coraz bardziej ciążyć również greckiemu budżetowi. Teraz Grecja stoi na granicy niewypłacalności. Deficyt sektora finansów publicznych sięgnął 12,7proc. PKB, zadłużenie państwa przekracza zaś roczną produktywność całej gospodarki (113proc.PKB). Niezbędne są radykalne cięcia wydatków publicznych i inne społeczne wyrzeczenia. Jak pokazują sondaże, większość Greków zgadza się na zaciśnięcie pasa. Nie wszyscy jednak mieszkańcy Hellady zdają się to rozumieć. Rząd zapowiedział m.in. zamrożenie płac i zatrudnienia w sektorze publicznym. W odpowiedzi związki zawodowe ogłosiły ogólnokrajowy strajk. W zeszłym tygodniu stanęły szkoły, urzędy, nie latały samoloty. Budżetówka wyszła na ulice. Celem protestów jest oczywiście zablokowanie, opracowanego przez rząd w Atenach, programu naprawczego.

            Sytuacja w Grecji jak żyw przypomina mi wydarzenia z rodzimego podwórka, gdy w 2005r. górnicze rozruchy zablokowały planowaną przez rząd reformę wcześniejszych emerytur. Setki chłopa z łomami w łapach wystraszyło parlament na tyle skutecznie, że planowane zmiany w prawie poszły do kosza. Nawiasem mówiąc, problem nie został rozwiązany do dziś. Mimo, iż o konieczności likwidacji przywilejów emerytalnych mówi się nieprzerwanie, jakakolwiek próba zmiany w tym obszarze spotyka się z żywiołową i nietrudną do przewidzenia reakcją związków zawodowych.

           Rodzimi górnicy są zresztą bardzo wdzięcznym obiektem obserwacji. Kilka lat później domagając się podwyżek uzasadniali swoje żądania wysokimi zyskami kopalń. Argumenty te wydawały się podówczas racjonalne, prawda na temat tej związkowej pseudologiki na jaw wyszła jednak bardzo szybko. Kiedy bowiem pod ciężarem globalnej zapaści zyski przerodziły się w straty, związki ponownie wyprowadziły górników na ulice domagając się podwyżek, tym razem jednak pod hasłami typu: „Nie będziemy płacić za Wasz kryzys!”. Genialne.

             Milton Friedman widział w związkach zawodowych realne zagrożenie dla gospodarki zaburzające naturalne funkcjonowanie wolnego rynku. Słusznie dostrzegł, iż „silne związki osiągają korzyści dla swych członków kosztem innych pracowników”, a  „gdy władze państwowe płacą swym pracownikom wyższe płace, odbywa się to kosztem podatnika”. Ciekawe, jaki będzie stosunek Niemca czy Francuza do faktu, iż za błędy, życie ponad stan i nieodpowiedzialność Greków będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni.

            Rządy już niejednokrotnie uginały się pod presją związkowców, decydując się na odsunięcie problemu w bliżej nieokreśloną przyszłość lub nawet, podstawione pod ścianą, po prostu dodrukowywały pieniądze. Teraz presja może być niemała, gotowość do wsparcia Greków wyraziły już bowiem organizacje związkowe z całej Unii Europejskiej, polskie również. W ten sposób, poprzez blokowanie koniecznych reform i budżetowych cięć, związki zawodowe po raz pierwszy mogą nawet zagrozić stabilności strefy Euro. Aspirują w ten sposób do roli ważnego gracza na polu europejskiej, a więc pośrednio i światowej gospodarki. Gracz to niebezpieczny, bo często bezwzględny i nastawiony niemal zawsze na realizację partykularnych interesów. Spójrzmy na fragment definicji zamieszczonej w Wikipedii: „Związki zawodowe nie muszą się kierować dobrem firmy w której pracują, przez co czasem firma z powodu negatywnych działań może upaść lub ponieść dotkliwe straty zarówno finansowe, ale też wizerunkowe.” Zastąpmy tylko słowo „firma” słowem „państwo”, by położenie Grecji stało się jasne.

10 komentarzy

  1. …ja tez nie jestem specjalnym euroentuzjastom…

  2. bolsa_de_valores,

    no i po co nam sie spieszyc do tego euro. m.in. dzieki deprecjacji zlotego wyszlismy obronna reka z kryzysu, a tak musielibysmy placic za rozbuchane roszczenia grekich urzedasow. wlasna waluta uniezaleznia i daje szersze mozliwosci dzialania, nie bez powodu amerykanie z uporem oslabiali dolara.

  3. Narazie nie wyglada to dobrze byl juz drugi strajk generalny. To odzzew ludzi na zamrozenie plac w sektorze publicznym. Miejmy nadzieje ze sie opamietaja i wezma do roboty bo tu pracy trzeba a nie strajku

  4. KE zdementowala pogloski ze Grecy dostana pomoc z Brukseli w wysokosci 25 mld euro. Zreszta sami Grecy o to nie prosza. Uwazaja ze sami dadza sobie rade. Zobaczymy jak rynki zachowaja sie w polowie marca bo wtedy mniej wiecej koncza sie zasoby gotowkowe Grecji i bedzie musiala wyemitowac kolejne papiery dluzne. Ciekawe na jaki procent?

  5. Unia Europejska chyba dogada sie z Grecja bo za bardzo nie maja wyjscia. Grecy sami sobie nie poradza tak narozrabiali ze teraz tylko bogaty wujek moze ich uratowac. Narazie Grecy musza wyjasnic swoje uklady z duzymi bankami z USA z ktorymi zawieraly dosc skomplikowane umowy finansowe aby obnizyc sobie deficyt na papierze. Jak wyjasnia te finansowe sztuczki to chyba dostana pieniadze z unii.

  6. jest sposob na ten caly ambaras…ja chetnie oddam wszystkie swoje oszczednosci pod warunkiem ze zrobia to wszyscy na swiecie, wtedy znikna problemy zadluzenia,nie bedzie kryzysow a kazdy bedzie pracowal dla innych za darmo ale tez za darmo dostanie to co mu jest potrzebne do zycia. Ale ta sielanka nie jest mozliwa bo pieniadze daja wladze nad innymi, a wielu ludzi lubi to uczucie ponad wszystko…

  7. gdyby kazdy kto uwaza ze malo zarabia zmienil prace to jakies 90% ludzi musialoby zlozyc wypowiedzenia, niezly bajzel by z tego byl w gospodarce:)

  8. Nie tylko Grecy, drogi Lucjano, nie są skłonni do zaciskania pasa, przecież w naszej mentalności też ciągle tkwi “czy sie stoi czy się lęży…” ciekawe ile jeszcze ludzi uważa że pieniądze rząd bierze znikąd i że najlepszym pomysłem na ich wydanie powinno być powszechne rozdawnictwo…Czy Ci wszyscy strajkujący nie rozumieją, że nie ma już nakazu pracy i że skoro uważają, że malo zarabiają to mogą zmienić pracę…dlaczego znowu z moich podatków ma iść na kolejne podwyżki dla lekarzy, górników czy tym bardziej urzędników, którzy także dzięki mnie dostaja pensje a jak już do nich przychodzę to traktują jak największego wroga, ale to już chyba inny temat….

  9. …to ze ten system finansowy sie rozpadnie to pewne, tak jak pewne jest uderzenie kolejnego meteorytu w Ziemie. Jednak trudno dokladnie oszacowac kiedy dokladnie to sie stanie. Co do finansow mozna tylko miec nadzieje ze zmiany beda powolne i oparte na zmianie swiadomosci kolejnych pokolen ktore wieksza wage beda przykladaly do rozwoju wewnetrznego jednostki, a nie do gromadzenia kasy.

  10. Trafna uwaga.Oby nie prorocza. Grecy nigdy nie byli i nie beda skorzy do zaciskania pasa. To jest narod ktory walczy o swoje przywileje do ostatniego tchu. Tylko oni chyba nie sa swiadomi do czego moze to doprowadzic. Jak widac europa nie byla przugotowana na wprowadzenie wspolnej waluty. To jest ekseryment ktory teraz wielkim tej europy wychodzi bokiem i zastanawiaja sie czy warto za to placic i ile jest do stracenia ( a jest bardzo duzo w gre wchodzi nawet upadek strefy euro bo grecja to nie jedyny kraj ktory ma problemy!) Dzisiaj nikt nawet nie dopuszcza tej mysli ale czy ktos myslal w 2007r. ze swiat dopadnie kryzys takich rozmiarow? A do konca tego kryzysu daleka droga. A kto przeprowadza najlepsze reformy? Bo na pewno nie rzady! Ano wlasnie takie kryzysy gdzie po drodze bankrutuje pare krajow…. a kto bedzie jutro?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.